Zacznijmy od tego, że planując wyprawę kamperową nie do końca myślałam o moim małym dziecku, a o spełnieniu marzeń dużego dziecka (męża) i odkurzenie wspomnień z jego dzieciństwa. Zawsze miło wspominał wyprawy z przyczepą z rodzicami na kemping w Grecji. Taka wyprawa z prawdziwą mapą, przygodami na granicach, z gubieniem się w miastach, które mijali po drodze i w końcu rozbiciem obozowiska u celu. Chyba dobrze trafiłam, bo niespodzianka wyjazdu i pokazanie takiego rodzaju spędzania czasu synowi bardzo mu się spodobała. Czasu nie mieliśmy dużo, bo tylko tydzień. Nie chcieliśmy też jechać za daleko, więc wybraliśmy Polskę. Początkowo były Bieszczady, ale znajomi akurat w tym czasie jechali nad morze i nagle pomysł z gór zmienił się w nadmorskie klimaty 🙂
Planowanie. Z jednej strony kampery są niesamowite i dają taką wolność, można jechać wszędzie, zmieniać plany i generalnie nie martwić się o jutro. Niemniej trochę inaczej jest, kiedy się jedzie z dziećmi. Tu juz trzeba zaplanować trasę, przede wszystkim ze względu na przystanki. Każde dziecko jest inne, wiemy, że Janek uwielbia jeździć samochodem, ale nie wiedzieliśmy jakie są granice jego możliwości. Chcieliśmy wybrać odległości maksymalnie do 3/4 godzin jazdy i przystanek. Odpoczynek dla każdego z nas był bardzo potrzebny. Na początku Janek nie wiedział jaki jest harmonogram dnia, więc był zniecierpliwiony. Niemniej, kiedy zrozumiał jak to wygląda tylko dopytywał gdzie i kiedy będziemy w kolejnej bazie rozbijać obóz 🙂
Jedzenie. Dobre przygotowanie to dla mnie podstawa, więc rozplanowanie posiłków i przygotowanie niektórych wcześniej było dobrym pomysłem. Zrobiłam mięso w słoiki, pasty warzywne itp. żeby poczuć klimat prawdziwego kempingu i nie szukać w popłochu restauracji. Jedzenie na świeżym powietrzu smakowało zawsze bardzo dobrze. Zdarzało się też, że Janek podczas drogi zażyczył sobie kanapkę i to jest pewnego rodzaju sztuka, aby się podczas drogi odnaleźć w kuchni. Oczywiście nad morzem też poszliśmy na „świeżą” rybkę, frytki czy gofry. Ryby radzę nie smażyć w środku, bo zapach będzie z Wami już cały wyjazd. Trzeba pamiętać, że w kamperze kuchnia jest niewielka, domowników podczas gotowania trzeba grzecznie pousadzać albo wręcz wygonić na dwór. Podczas pogody można zawsze zrobić na zewnątrz grilla. Podczas niepogody smakują najbardziej te dania z wcześniej przygotowanych słoików i tylko do odgrzania 🙂
Pakowanie. To chyba najtrudniejsza z czynności podczas wyprawy. Zaplanowanie, a realizacja to dwie różne sprawy. Zawsze działa zasada, że przecież wszystko się zmieści do tak dużego auta, wszystko się przyda i na koniec dnia przenosimy nasz cały dom do kampera. Oczywiście, że wzięliśmy dużo za dużo rzeczy. Tak się trochę czuliśmy na początku jak w cygańskim wozie, bo wszystko nam dzwoniło. Jak się okazuje, układanie w szafkach garnków i przekładanie ich szmatkami, gąbkami ma duży sens i wpływa na komfort jazdy. Firma w której wypożyczaliśmy kampera, udostępnia wygodne listy w której są wypunktowane najpotrzebniejsze rzeczy do zabrania. Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że można zabrać kilka najwygodniejszych dresów( bo to nie wybieg mody, liczy się wygoda), śpiwory ( na chłodniejsze noce) stolik, krzesła rozkładane, grill oraz rowery czy sprzęt sportowy, bo luk bagażowy przeważnie dużo może pomieścić. Oczywiście najtrudniejsza sprawa to spakować dziecko, ubrania na każdą pogodę, książeczki, zabawki, pluszaki i już ledwo się mieszczą nasze rzeczy. Dziecko w aucie musi być w foteliku przypięte i trzeba zadbać o niego podczas drogi. Stolik bardzo się przydaje, ale trzeba pamiętać, że wszystko się przesuwa. Dobre są książki, gazetki i gry magnetyczne i do tego jakiś wygodny pojemnik do którego dziecko może odkładać rzeczy. Połowę drogi siedziałam koło Janka, drugą połowę jako pilot, więc było wygodnie i praktycznie. Synek zaskakująco dobrze zniósł całą wyprawę, więc możemy śmiało polecić taką formę wakacji już z 4 latkiem. (Chyba, że jest mocno nadpobudliwy i ma chorobę lokomocyjną to odradzam).
Spanie. To było chyba najbardziej magiczne dla naszego syna, ponieważ jego stolik do zabaw zamieniał się wieczorem w łóżeczko do spania. Chętnie układał swoje pluszaki i robił prezentację przemiany stolika w łóżko. Nasze łóżko było wygodne, ale mniej magiczne, bo mieściło się w zasadzie na luku bagażowym. Synek bardzo chętnie robił sobie bazę na naszym łóżkach i obserwował życie koczownicze.
Mycie. Jak dla mnie najtrudniejszy element kamperowej przygody. Bardzo malutka łazienka z bardzo wąską kabiną prysznicową. Oczywiście zależy to od modelu kampera, ale raczej łazienki są najmniejszym elementem w kamperze. Tak naprawdę tylko raz musieliśmy wymienić zbiorniki z brudną wodą i uzupełnialiśmy czystą, bo nasze użytkowanie sprowadzało się do łazienek na polach namiotowych.
Parkowanie. Trzeba pamiętać, że wszelkie manewry kamperem nie należą do najłatwiejszych. Jest oczywiście kamera cofania, ale trzeba pamiętać, że zajmuje się mniej więcej 3 miejsca parkingowe 🙂 Takie miejsce najpierw trzeba znaleźć… Trzeba pamiętać też o wysokości takiego pojazdu, chyba niewiele niższego od autobusu 🙂 Wymiary naszego kampera to Długość / Szerokość / Wysokość 6624 / 2340 / 2870
Uwaga na dzieci. Wiadomym jest, że dzieci trzeba zawsze pilnować. Niemniej w przypadku kampera, naprawdę trzeba dbać o to, aby były przypięte podczas jazdy. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której synek podczas drogi podlatuje do kierowcy, bo przykładowo chce mu dać buziaka. Trzeba pamiętać, aby na postoju dziecko nie bawiło się na siedzeniu kierowcy. Skrzynia biegów jest z reguły dobrze zabezpieczona i nawet dorosły czasami ma problem. Niemniej wiecie jak zdolne potrafią być nasze pociechy. Generalnie naszemu synowi spodobał się baaardzo wysuwany elektryczny schodek do kampera i chciał non stop się nim bawić. Walczyliśmy z tym, bo kamper ma czujnik i nie pojedzie z wysuniętym schodkiem. A zależało nam jednak, aby szczęśliwie wrócić z wyprawy.
Pola namiotowe\campingowe.
Nasza trasa całkowita to była ok 1500 km
Poznań – Frankfurt nad Odrą – Szczecin – Świnoujście
Szczerze możemy polecić tylko jedno pole namiotowe tzn. w Poznań Malta
We Frankfurcie byliśmy za dnia i bez noclegu, w Świnoujściu polem namiotowym byłam rozczarowana. Byłam tam lata temu z rodzicami pod namiotem, dookoła było bardzo zielono, blisko plaży. Teraz dookoła pola powstały luksusowe apartamenty do wynajęcia, na polu jest za mało odstępów między kamperami, nie ma drzew:( więc brakuje bardzo prywatności. Do plaży faktycznie niedaleko, ale trzeba się przebić przez tłumy ludzi, a nasze dzieci są kuszone na każdym kroku tandetnymi plastikowymi zabawkami, lodami, goframi, pff męczące. Chyba się starzeję i więcej spokoju znajduję obecnie nad jeziorem czy w górach.
Pole namiotowe pod Szczecinem było stare i zniszczone, jedyne co to dookoła sporo zieleni.
Natomiast godne polecenia jest pole campingowe Poznań Malta. Myślę, że jest wzorowane na styl zachodni, jest odremontowane i zadbane. Odległości między kamperami może nie są ogromne, ale było dość pusto, więc mieliśmy prywatę. Do tego okolica jest bardzo przyjemna. Spacery nad samym jeziorem Maltańskim są wyjątkowe. Znajdziemy też sporo atrakcji dla dzieci jest kolejka górska, zoo oraz park wodny termy maltańskie.
Ceny
Caravaning stał się ostatnio dość popularny. Nie jest najtańszą opcją wypoczynku, ale niesamowitą przygodą dla małych i dużych dzieci 🙂
Myślę, że obecnie jest dobrą i wygodną formą spędzania tych innych koronawirusowych wakacji…
- pole namiotowe/kempingowe 100/150 pln od kampera
- tankowanie, w zależności od kampera 10 lub 12l diesel/ na 100
- koszty autostrad
- wynajem kampera zależy od wielkości/ standardu/roku produkcji jest to zazwyczaj koszt 300-500pln/dziennie *My wynajmowaliśmy akurat przed sezonem ten model XGO Dynamic 22P model 2016
- +kaucja zwrotna około 4000 pln
Jeżeli myślicie poważnie o takiej wyprawie to w firmie w której wynajmowaliśmy kampera https://supercamper.pl/
podobno można jeszcze znaleźć wolne terminy na te wakacje, choć są mocno przebrane 🙂 Ponoć zwiększony został nacisk na kwestie sprzątania, dezynfekcji oraz dodatkowo jest wykonywane ozonowanie.