Mam nadzieję, że specjalnie nikt się na mnie nie obrazi. Być może jedni będą żałowali, innym nie będzie się nawet chciało komentować. Niemniej podjęłam ostateczną decyzję. Z jej zamiarem nosiłam się już podczas trzecich urodzin Jasia, być może niektórzy z Was już zauważyli, że Jaśka ostatnio pojawia się w moich wpisach coraz mniej. Czasem jest powiedzmy ukryty za dużymi okularami albo fotografuję tylko jego sylwetkę i tak już pozostanie.
Chciałabym mu bardzo podziękować za dotychczasową współpracę, za każdy uśmiech, za wygłupy, za bunty i próby ucieczki podczas zdjęć również. Przede wszystkim jednak dziękuję za nieustanne zarażanie optymizmem, czerpanie radości z każdej naszej wspólnej przygody, za odkrywanie wszystkich miejsc przyjaznych dzieciom w mieście, za inspirowanie pomysłami i przeniesienie mnie w ten magiczny, dziecięcy świat. Dzięki Jaśku.
Powodów, dlaczego decyduję się nie pokazywać więcej synka jest kilka. Mianowicie, czasem patrzę na nasz cyber świat z przerażeniem… Często pokazujemy w internecie za dużo, a to się potem na nas mści. Czasem zdjęcia naszych dzieci są przetwarzane, kopiowane, wykorzystywane w złych celach. Aktualnie trudno jest chronić naszą prywatność, a jeszcze trudniej ochronić same dzieci. Boję się wręcz momentu, kiedy Jasiek sam zacznie korzystać i wejdzie w ten wirtualny świat…
Kolejnym powodem jest to, że jest to mały człowiek, który będzie kiedyś większym człowiekiem i chcę uszanować jego indywidualność. Nie chcę kształtować jego wizerunku poprzez social media. Będzie miał prawo wyboru i głosu. Mam nadzieję, że też mi wybaczy swoje zdjęcia z lat młodości w różnych dziwnych miejscach przyjaznych dzieciom 😛 Powiedzmy co dla nas wydaje się niegroźne i niewinne nie musi tak wyglądać dla innych…
Istotną sprawą jest to, że staram się zrozumieć czytelników i myśląc o Was moi Drodzy tak czuję, że macie już dosyć oglądania zdjęć obcych dzieci. Szczególnie, kiedy idealnie wyglądają (photoshop), albo są wysmarowane nutellą, kiedy są chore czy małpują pod sam sufit. Macie swoje pociechy, swoje problemy i to Wam zapewne wystarcza:P
Wiadomo mamy w sobie tę chęć podglądania i ciekawości co u innych…niemniej tu nastąpi rozczarowanie…to często jest iluzja…to tylko internet… Ja starałam się zawsze dbać o autentyczność i wiele osób mi mówiło, że udaje mi się to zachować…choć wiem, że mam tendencję do pisania zbyt dużej ilości pozytywów. …powiedzmy takiego osładzania i przesładzania rzeczywistości. Przepraszam Was za to, ale tak już mam 😛
Poza tym nowym etapem było dla nas naturalne przecięcie pępowiny. Bardzo bolesne, ale nastąpić musiało, podczas kiedy Jaś został przedszkolakiem, a ja ponownie pracusiem. Dlatego też mam utrudnione zadanie robienia mu zdjęć z ukrycia. Bardzo tego żałuję, bo jak dla każdej mamy jej dziecko jest najpiękniejsze i chce się zazwyczaj tym dzielić z całym światem.
Nie martwcie się blog mamawarszawianka.pl nadal będzie istniał. Jak długo? Tego nikt nie wie 😛 Jedno jest pewne, ja na zawsze już pozostanę i MAMĄ i WARSZAWIANKĄ ! Jaśka nie zobaczycie, ale na pewno o nim usłyszycie. P.S. Niestety będziecie musieli teraz bardziej polubić moją facjatę 😛